Spektakl „Kolorowa, czyli biało-czerwona…”
W ramach podejmowania bieżących tematów i stwarzania dogodnego pola w szkole do dyskusji młodym ludziom, w piątek 09 marca 2018 roku uczniowie i uczennice gimnazjum oraz liceum Zespołu Szkół Ogólnokształcących w Górze wzięli udział w spektaklu „Kolorowa, czyli biało-czerwona”. Reżyserem inscenizacji jest Bartłomiej Miernik, który przygotował prowokacyjne spotkanie, by wytłumaczyć młodzieży, czym jest manipulacja.
Performens trwał czterdzieści pięć minut, następnie przeprowadzana została lekcja, podczas której zebrani na sali dyskutowali o efektach doświadczenia, a tym samym weryfikowali własne postawy.
Przedsięwzięcie to powstało w ramach reakcji na nasilające się tendencje nacjonalistyczne i brak pomysłu na ich weryfikację. Kolejnym pomysłem reżysera jest spektakl "Kijów, Aleppo", nawiązujący do tematyki wojny i uchodźstwa.
Poniżej zapraszamy do zapoznania się z rozmową z aktorem spektaklu, Hubertem Dylem, o „Kolorowej (...)”, która ukazała się w czasopiśmie „Newsweek”.
Wchodzi do klasy, podaje się za nowego ucznia i propaguje ksenofobiczne poglądy
Autor: Rafał Gębura
Newsweek: – Wchodzisz do klasy i co?
Hubert Dyl: – Mówię, że jestem nowym uczniem i że startuję w wyborach do samorządu szkolnego. Chcę się przedstawić i zaprezentować swój program. Przy okazji prezentuję swoje skrajnie prawicowe poglądy.
– Co mówisz?
– Zaczynam od suchara: „Jakie są trzy najtrudniejsze słowa po niemiecku? Błaszczykowski, Lewandowski i Piszczek”. Klasa reaguje śmiechem, atmosfera nieco się rozluźnia. Później rozdaję wszystkim wycinek z Konstytucji. Artykuł 54, który mówi o wolności poglądów. Mówię, że to dowód na to, że mogę mówić to, co myślę. To oczywiście manipulacja. Celowo nie rozdaję całej Konstytucji, ponieważ można by w niej znaleźć artykuły, które temu zaprzeczają.
– To niejedyna manipulacja, jaką stosujesz.
– Wszystko co mówię to jedna wielka manipulacja. Zgrywam miłego, elokwentnego chłopaka o wyrazistych poglądach. Najpierw mówię dość neutralne rzeczy, z którymi zgodziłaby się większość społeczeństwa: że każdy Polak powinien znać słowa hymnu, wspierać polską gospodarkę i kupować polskie produkty, płacić podatki i nigdy nie jeździć autobusem na gapę. Zaraz później wygłaszam skrajnie nacjonalistyczne hasła.
– Co dokładnie mówisz?
– Na przykład, że Polska powinna być tylko dla Polaków. Chwilę później opowiadam kawały o Holokauście: „Dlaczego Hitler popełnił samobójstwo? Bo dostał rachunek za gaz”. Przykre, ale zwykle cała klasa się śmieje.
Później opowiadam o spreparowanej akcji na Facebooku, w ramach której niby zbieram pieniądze dla mieszkającej w Polsce Ukrainki – Ludmiły, która nie może znaleźć pracy i potrzebuje pomocy. Pokazuję im, jaki to jestem wrażliwy i jakie mam dobre serce. A na końcu mówię, że ta cała akcja jest po to, żeby Ludmiła mogła jak najszybciej wracać do swojego kraju. Rzucam: „Niech spieprza skąd przylazła!” To jedyne wulgarne słowa, jakich używam. Gram przecież miłego, uśmiechniętego narodowca.
– Uczniowie znowu reagują śmiechem?
– Tu jest różnie. Najczęściej są skonsternowani, patrzą po sobie i zastanawiają się, co ze mnie za koleś. Nie wszystkim podoba się to, co mówię. Niekiedy zdarza się, że w klasie jest jakaś Ukrainka. Wtedy część osób staje w jej obronie, atmosfera gęstnieje.
– I musisz się wycofać?
– Niekoniecznie. Mówię wtedy, że skoro Alina czy Blanka mówi po polski i chodzi do polskiej szkoły, to jest Polką. Przy okazji rzucam kilka pustych komplementów. Mówię na przykład, że tak poza tym jest znacznie ładniejsza od Ludmiły, bo w przeciwieństwie do niej mówi po polsku. A na samym końcu krzyczę: „Polska – Ukraina 2:0!”
W rękawie mam jeszcze jedną zmyśloną historyjkę o swojej matce. Opowiadam, że wyjechała za pracą i że mnie opuściła. Mówię, że zdradziła Polskę, że nie jest patriotką i że nie mam z nią żadnego kontaktu. To zwykle łapie za serce.
– I nagle znowu jesteś fajny?
– Tak to działa. Oprócz tego co mówię, ważne jest to, jak się zachowuję. Wszędzie jest mnie pełno. Chodzę po klasie, żywo gestykuluję, dosiadam się do ławek. Generalnie dużo mówię i nikomu nie daję dojść do słowa.
– Komuś się udaje?
– Jeśli w klasie jest lider, który nie boi się zabrać głosu, zaczyna się polemika. Niektórzy zadają mi niezręczne pytania albo wytykają brak wiedzy. Kiedy mówię o tym, że Polska powinna zamknąć swój rynek i nie importować produktów zza granicy, wytykają mi, że nie znam się na ekonomii i nie rozumiem, jak działa globalna gospodarka. Dopytywanie o konkrety i przytaczanie przeczących temu faktów to najskuteczniejsza broń na manipulatorów. Czasem dochodzi do sytuacji, w której większość ma mnie już dosyć. Całkiem niedawno w świetnym bytomskim gimnazjum NR 1 znalazły się dwie dziewczyny, które wstały z ławki i siłą wypchnęły mnie z klasy. Jestem przygotowany na różne sytuacje.
Na samym końcu zwracam się do wszystkich z prośbą, aby zadeklarowali, czy poprą mnie w wyborach do samorządu. Jeśli są na tak, stawiają plusa na wycinku z Konstytucji, jeśli nie – minusa. Głosują anonimowo.
– I…?
– Kilka razy zdarzyło się, że cała klasa poparła mnie jednogłośnie. Najczęściej głosy są podzielone, ale zazwyczaj wygrywam.
– A kiedy wszyscy dowiadują się, że jesteś aktorem, a to, czego doświadczyli, to jedynie spektakl, w który udało Ci się ich wciągnąć?
– Po wyjściu z klasy przebieram się w prywatne ubrania, żeby oddzielić postać, którą grałem, od Huberta, którym jestem naprawdę. Wracam do klasy i wraz z Bartkiem Miernikiem, reżyserem spektaklu „Kolorowa, czyli biało-czerwona”, prowadzimy zaplanowane wcześniej warsztaty. Już nie jestem wyrazistym, przebojowym chłopakiem. Jestem sobą. Ustawiamy koło z krzeseł i spokojnie, merytorycznie rozmawiamy o patriotyzmie, a także o tym, czym różni się od nacjonalizmu. Bartek dużo mówi o historii Polski i o tym, że nigdy nie była „tylko dla Polaków”, ponieważ zawsze była wielokulturowa. Chłopak, z którym spotkali się na pierwszej lekcji przeciwstawiał patriotyzm tolerancji. Bartek wyjaśnia, że tolerancja powinna być jego istotną częścią.
Przy okazji obnażamy wszystkie socjotechniczne sztuczki, którymi posługiwałem się chwilę wcześniej. Tłumaczymy, dlaczego rozdałem uczniom wycinek z Konstytucji, a nie cały dokument.
– Jak wyglądają reakcje?
– Po twarzach widać, kto zagłosował za Hubertem. Te osoby początkowo czują się oszukane – poparły osobę, która dla nikogo nie powinna być autorytetem. Czasem nie mówią ani słowa, ale po samych twarzach widać, że w ich głowach zachodzą jakieś zmiany. Dostają od nas wsparcie.
Niestety zdarza się i tak, że niektóre osoby bronią twardo nacjonalistycznych i ksenofobicznych poglądów. W małej szkole pod Lublinem jedna dziewczynka podniosła rękę i powiedziała, że w 100 proc. zgadza się z tym, co usłyszała na poprzedniej lekcji. Gdy Bartek zapytał ją, co konkretnie, powiedziała: „Ja uważam, że należy palić ciapatych”. Dlaczego? – dopytywał. Odpowiedziała: „Bo to brudasy”. Takie sytuacje to jednak na szczęście rzadkość.
– Czemu służy ta cała zabawa?
– Wyprodukowany przez Fundację Banina spektakl „Kolorowa, czyli biało-czerwona” to szczepionka na manipulację. Ma zmusić młodzież do myślenia, do krytycznego spojrzenia na rzeczywistość. Młodzi ludzie są chłonni na wiedzę i poglądy, dlatego chcemy uwrażliwić ich na pewno sprawy. Staramy się zaszczepić w nich te dobre wartości: tolerancję, poszanowanie drugiego człowieka, patriotyzm. Wielu młodym osobom trudno jest oddzielić go od nacjonalizmu. My staramy się pokazać im tę dobrą, pozytywną drogę.
Przyznam szczerze, że gdyby kilka lat temu do mojej klasy wszedł chłopak o podobnych poglądach, najprawdopodobniej sam udzieliłbym mu poparcia. Miałem mniejsze pojęcie o świecie i o tym, jak to wszystko funkcjonuje. Dzięki „Kolorowej” możemy zaszczepić wiele młodych osób na podobne sytuacje.
*Autorem spektaklu „Kolorowa, czyli biało-czerwona” jest Piotr Przybyła, reżyserem Bartłomiej Miernik.
Źródło:
http://m.newsweek.pl/polska/spoleczenstwo/spektakl-kolorowa-czyli-bialo-czerwona,artykuly,424329,1.html