Spotkanie z dr. Krzysztofem Persakiem
Niezwykle ciekawym okazało się spotkanie z dr. Krzysztofem Persakiem, jeszcze nie tak dawno historykiem pracującym w IPN-ie, w ramach jego wykładu pt. "Polacy wobec Zagłady Żydów w świetle najnowszych badań naukowych" na Zjeździe Ambasadorów_ek POLIN. Według Persaka fraza "stosunki polsko-żydowskie" niesie w sobie pewne przekłamanie w odniesieniu do realiów wojny, bowiem straty po stronie ludności polskiej wynosiły 10%, a po stronie żydowskiej - aż 90%. Długo tematyka Zagłady nie była częścią historii Polski i wzięta została w nawias.
Zewnętrzna krytyka polskiego antysemityzmu była często traktowana jako antypolonizm, co wiązało się z apologią zachowań Polaków wobec Żydów. Dopiero w 1986r. projekcja filmu "Shoah" po raz pierwszy głośno pokazała negatywne nastawienie do Żydów niektórych świadków Zagłady, a rok później w tym samym tonie wybrzmiał na kartach "Tygodnika Powszechnego" Jan Błoński w swoim artykule "Biedni Polacy patrzą na getto", choć nie uznał, by ręka polska brała udział w Zagładzie. Oczywiście w tym kontekście nie należy zapominać także o wierszu Czesława Miłosza pt. "Biedny chrześcijanin patrzy na getto". Przełamanie mitu niewinności nastąpiło w 2000r., kiedy to Jan Tomasz Gross opublikował książkę "Sąsiedzi: Historia zagłady żydowskiego miasteczka". Wówczas ukazała się także książką Tomasza Szaroty pt. "U progu Zagłady", odnosząca się do pogromów Żydów w Europie, także w Warszawie w okresie wielkanocnym, jeszcze przed koncentracją Żydów w getcie.
Data 10 lipca 1941r. jest jedną z wielu poważnych rys na wytworzonym wizerunku Polaka z tamtego okresu. Odnosi się do pogromu w Jedwabnem, którego badaniem przebiegu po latach zajmował się właśnie dr Persak. Trzy tygodnie po zajęciu tego terenu przez Niemców ok. 30-40 mężczyzn otrzymało kilofy, by rozbić znajdujący się w miejscowości pomnik Lenina. Następnie mężczyznom tym nakazano chodzić wokół rynku z fragmentami zniszczonego przez siebie pomnika, śpiewając jednocześnie obrazoburcze piosenki, traktujące m. in. o tym, iż to z ich powodu - z powodu Żydów - rozpoczęła się wojna. Następnie wszyscy zostali zapędzeni do stodoły, gdzie zostali zabici. Po dokonaniu mordu do stodoły zapędzono kobiety, dzieci i pozostałe osoby i podpalono obiekt.
Historycy z IPN-u próbowali przeprowadzić badania w szerszym kontekście historycznym na temat tego wydarzenia. W toku analiz ustalono, iż:
1) Mord był zarówno zjawiskiem wyjątkowym, jak i typowym - na poziomie makro odnosił się do zjawisk zachodzących na zapleczu frontu 1941r., na którym przetoczyła się fala antyżydowskich pogromów, gdzie brała udział ludność miejscowa; dochodziła do tego jeszcze spuścizna sowiecka, napięcia wewnątrzetniczne oraz zachęta niemiecka.
W rejonie łomżyńskim sprawcami byli Polacy, a do pogromów doszło w ponad 20 miejscowościach, np. w czerwcu w Szczuczynie, 05 lipca 1941r. rzeź w Wąsoszu (okolica Grajewa), 07 lipca 1941r. w Radziłowie, Grajewie, Korycinie. Możne rzec, iż pogromy nie były powszechne, ale powszednie.
2) Był to też lokalny fenomen i szczególny czas - pierwsze półtora roku okupacji sowieckiej było niezwykle okrutne, dlatego w wielu przypadkach Niemców przyjęto jak wyzwolicieli, witano ich nawet kwiatami, bowiem pierwsze dni okupacji niemieckiej nie wiązały się bezpośrednio z terrorem; był to okres chaosu wynikający z tego, iż za linią frontu wytworzyła się próżnia władzy - dowodem są chociażby funkcjonujące tylko 4 posterunki żandarmerii wojskowej, bowiem polegano wówczas na ludności miejscowej, tzw. strażach obywatelskich wyposażonych również w broń.
3) Wpływ miało szczególne miejsce, czyli wschodnie Mazowsze - od początku XX wieku prowadzona była edukacja uświadamiająca narodowo - w tym także antysemicko - ludność miejscową ekonomicznie zaliczaną do chłopstwa, światopoglądowo - do szlachty zaściankowej; tereny te to ponadto ziemie okupacji sowieckiej i przywoływanych haseł "żydokomuny"; a gdy 25 czerwca 1941r. wkroczyli Niemcy, dwa dni później na rynku zabito 6 osób (Polaków i Żydów) - kolaborantów z sowietami.
W czerwcu (29) 1941r. wyszła dyrektywa władz niemieckich dotycząca wykorzystania antysemickich nastrojów do wywołania pogromów bez zaangażowania bezpośredniego Niemców. W pierwszych dniach lipca wysłano mobilne zespoły niemieckich żołnierzy do Jedwabnego, które rozmawiały z lokalną władzą, a za kilka dni odbyły się pogromy (podobny precedens był w Radziłowie, w Wąsoszu). Niemiecka inspiracja nie zdziałałaby niczego bez polskiej gotowości, a tę motywowała także chęć rabunku mienia żydowskiego.
Badania pozwoliły odnaleźć fundamenty stodoły (9x13m), w której dokonano pogromu w Jedwabnem, a w niej m. in. zabitych mężczyzn wraz z kamieniami z pomnika Lenina (dół, w którym leżeli, nie został przysypany po egzekucji, a przed wpędzeniem kolejnej grupy osób i spaleniem stodoły), zęby mleczne oraz zawiązki zębów wskazujące na ofiary wśród dzieci i niemowląt. Znaleziono również łuski karabinowe z I wojny światowej (łącznie 97), karabin maszynowy MG42 i łuski skorodowane (żelazne), a tym samym wskazujące, iż pochodziły z drugiej fazy wojny, zatem były bez związku z wydarzeniami w Jedwabnem.
Szacowana jest liczba ofiar rozpościerająca się między:
a) nie mniej niż 340 ofiar (40 osób w grobie stodoły, 300 osób na zewnątrz - szacunek dokonywany na podstawie wielkości grobów, które jednak nie zostały zmierzone i być może nie były ze wszystkich stron równe, nie zawierały tylko ciał dorosłych osób jak w Katyniu, a ciała zostały tu spalone) -liczba mało realna,
b) ok. 1200 osób,
c) 1600 osób (szacunek z ankiet).
Dokładna liczba ofiar na ten moment jest trudna do jednoznacznego stwierdzenia, co wynika z kilku czynników. Jednym z nich jest decyzja rabina Schudricha dotycząca zakazu ekshumacji w oparciu na prawie religijnym (negatywny stosunek także do propozycji badań i oddania szczątków do dokończenia pochówku). Dużą rolę odgrywa tu też motyw psychologiczny związany z myśleniem, iż Polacy najpierw w czasie wojny zabili Żydów, a teraz po latach chcą dodatkowo zbezcześcić zwłoki. Istnieje ponadto niechęć przed tym, by badaniami "nie wywołać wilka z lasu", czyli dojść do wnioski, że wszędzie uczestniczyli Polacy, zwłaszcza przy badaniu innych pogromów. Jednak badanie kości pokazałoby rodzaj użytych narzędzi i przebieg treści zdarzenia.
Powyższe fakty wskazują, iż konieczne jest przełamanie autoportretu Polaka jako tylko ofiary wojny, choć nie można ekstrapolować tego na cały okres wojny. Najnowsze badania pokazują jednak, że w ciągu wydarzeń wojennych wcale nie było dobrze. W 2011r. ukazała się publikacja zbiorowa badaczy skupionych wokół warszawskiego Centrum Badań nad Zagładą Żydów składająca się z trzech części: "Zarys krajobrazu", "Jest taki piękny słoneczny dzień" i "Judenjagd", odnoszących się do opisu relacji polsko-żydowskich na wsi polskiej w czasie Zagłady. Można w niej znaleźć m.in. próbę opisu doświadczenia egzystencjalnego Żydów szukających pomocy u nie-Żydów. W tym czasie Polacy zetknęli się z tysiącami Żydów pukającymi do ich drzwi i będącymi problemem moralnym. Warto odnieść się w tym miejscu do raportu Karskiego. Polacy nienawidzili Niemców, ale w przypadku stosunku do Żydów rodził się między nimi rodzaj kładki, antysemickiego porozumienia.
Niemcy wciągali w temat ludność wiejską, szczególnie sołtysów, straże pożarne, ludność budowlaną, pracowników służby leśnej, policję granatową - niemiecki aparat okupacyjny, a tym samym "po cichu" rozwiązywali problem pojawiania się Żydów we wsi, by nie narażać się Niemcom i ich śledztwu. W ten sposób dochodziło do "prywatyzacji" zbrodni. Denuncjacja i mordowanie odbywały się także bez przymusy i wynikały wówczas przede wszystkim z chęci kradzieży mienia, uzyskania nagród od Niemców i źródła regularnego zarobku.
Na poziomie historycznym pojawił się także problem polskiej konspiracji, która niejednokrotnie milczała o Zagładzie w prasie konspiracyjnej lub wykazywała brak zrozumienia dla sytuacji Żydów. Istnieje również wiele świadectw likwidacji Żydów przez żołnierzy Armii Krajowej.
W trakcie wykładu Persak wskazał, że niepisana umowa społeczna dotycząca pomocy Żydom przez Polaków to mit. Oprócz strachu przed konsekwencjami pomocy istniała niechęć do nich, która była przenoszona na tych decydujących się im pomóc. Proces ten wiązał się z dwoma czynnikami - ze sprzeciwianiem się nie tylko Niemcom, ale i własnej grupie - dlatego wielu Sprawiedliwych ukrywało się w trakcie wojny i po niej. Ponadto jest wiele ambiwalencji w mówieniu o pomocy Żydom, która często dyktowana była również kwestiami zarobkowymi (tzw. płatna pomoc), a niejednokrotnie po zaspokojeniu finansowym i tak kończyła się denuncjowaniem czy wyrzucaniem Żydów z domów. Badanie przeprowadzone wokół pytań dotyczących Sprawiedliwych wskazały, że znali oni wcześniej Żydów lub mieli wspólnych znajomych, mieszkali blisko siebie - zatem bliskość relacyjna i przestrzenna w dużej mierze ułatwiała chęć pomocy Żydom (15% Żydów z miast miała szansę na ocalenie).
Historia nie pozostaje bez wpływu na współczesność. Otwartym pozostaje pytanie dotyczące tego, jak kwestia nielubianego sąsiada, wojny jako możliwości pozbycia się intruza, życie w niepewności po osadzeniu się w majątkach żydowskich wpływa na istnienie współczesnego antysemityzmu w Polsce bez Żydów.